środa, 4 lipca 2012

3rd.

      Dotarliśmy do naszego apartamentu około godziny jedenastej wieczorem. Nikt nie miał siły, żeby nawet rozejrzeć się po mieszkaniu, prócz Mike'a. Wparował do swojego pokoju, rzucił torby i oznajmił, że wybiera się do klubu, aby poznać nowych ludzi. Tata nie miał nic przeciwko, ponieważ ledwo co kontaktował, tak był zmęczony. Po kilku godzinach snu obudził mnie telefon, na ekranie widniało 'Mike', w słuchawce usłyszałam: -Meg, jestem przy klubie na Rodeo Drive. Przyjedź tu po mnie, proszę. - i nagle cisza. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Szybko chwyciłam ciuchy i pobiegłam do windy, tam się ubrałam. Na ulicy po chwili złapałam taksówkę i kazałam kierowcy obrać kierunek na Rodeo Dr.
      Po 15 minutach byłam na miejscu. Gdy tylko zobaczyłam pobitego brata, który leżał na ulicy zaparło mi dech w piersiach. - Jezu, co Ci się stało? Kto Cię tak pobił? - zaczęłam się go wypytywać, a on nie mógł nic wydukać. Po drugiej stronie ulicy stali jakiś dwóch chłopaków i oczy brata nagle stały się tak duże, jak 5 zł. - Co z tymi chłopakami? Mike? - To oni... Oni mnie pobili - gdy tylko usłyszałam te słowa z ust mojego brata, podeszłam do nich. Dziwne było to, że nawet nie uciekali. Nagle w świetle lampy nocnej zauważyłam twarze, był to Soulja Boy i jego kumpel Jbar. Nie mogłam wydukać z siebie słowa. Mój idol pobił mojego brata. Chore myśli zaczęły napływać do mojej głowy. Bluzgi i przekleństwa uciekały z moich ust w stronę rapera. Gdy skończyły mi się obelgi, jakimi mogłabym go obrzucić, pokazałam mu środkowego palca i wróciłam do brata. Zamówiliśmy taksówkę i wróciliśmy do domu, a ja poszłam do swojego łóżka, aby postarać się przemyśleć dzisiejszą noc. Długo myślenie mi nie zajęło, ponieważ usnęłam.
      Przed 10 tata zaczął wołać nas na śniadanie. Ledwo co wywlokłam swoje ciało z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni, a prawdę mówiąc ruszyłam szukać kuchni. Na śniadanie tata przygotował jajecznicę z bekonem, ulubione danie mamy. Nie jedliśmy tego od jej śmierci, więc musiał nastąpić przełom w jego życiu, że przygotował to danie. Cała nasza trójka zajadała się tym daniem. - Więc... Kto Cię tak pobił? - zapytał Mike'a tata. - Mnie? Nikt nie pobił. Po prostu wychodząc z klubu przewróciłem się. Co ten alkohol robi z człowiekiem - odpowiedział mu, próbując żartować. Ojciec nie wykrył tego, że kłamię, więc odetchnęłam z ulgą. Szykowałam już w głowie kilkadziesiąt wymówek, którymi mogłam go uratować. Przez to niestety nie wypadła mi z głowy myśl, co zrobił Soulja. Jakim on musiał być palantem. Zrozumiałam, że mój brat jest ważniejszy niż jakiś raper. Z chwilą, kiedy pobił tak mojego brata straciłam do niego cały szacunek. Po śniadaniu poszłam wziąć prysznic. Szybko się ubrałam i umalowałam, a następnie postanowiłam pójść na zakupy. Jednak w windzie spotkałam niemiłego gościa...

środa, 20 czerwca 2012

2nd.

      Tydzień minął, zanim się obejrzałam. Nadszedł czas, aby opuścić moje ukochane miejsce na rzecz miasta, w którym prawdziwe życie dzieję się dopiero nocą. Z samego rana we wtorek odwiedzili mnie Sue i David. Chciałam, aby odwieźli mnie na lotnisko. Najlepszą rzeczą jaką mogłam wtedy dostać były ostatnie chwilę z nimi. Wiedziałam, że nie będę widzieć ich twarzy na żywo przez długi czas, więc musiałam wykorzystać ich do tego, by byli ze mną w chwilę, gdy będę wchodzić na pokład samolotu.
      Wsiadając do samochodu i spoglądając na dom, do którego zaczęli znosić swoje graty nowi mieszkańcy, uroniłam kilka łez, lecz szybko się ogarnęłam. W czasie drogi na lotnisko całe auto zanosiło się od śmiechu. Wszyscy sypali albo to żartami, albo po prostu powiedzieli coś, co zabrzmiało w dziwnym sensie. Nagle ni z owego powiedziałam: - Tato, zawracaj. Nie chcę się stąd wyprowadzać - i odwróciłam głowę w stronę okna. - Co Ty wygadujesz? Już jest za późno, nie mogę nic zmienić. - No ale tato... - Nie ma żadnego ale. W końcu ostatnio byłaś zadowolona z tego gdzie będziemy mieszkać, a poza tym właśnie dojechaliśmy na lotnisko - odpowiedział nawet nie spoglądając na mnie. - Mike, pomóż siostrze wyciągnąć walizkę z bagażnika - dodał stanowczo. Wyskoczyłam z samochodu i usiadłam na ziemi. Nie chciałam opuszczać tego miejsca, lecz już wszystko było ustalone. 50 piętro w tym samym wieżowcu co Soulja Boy. Tak, zdecydowanie poprawiało mi to humor. Wstałam, chwyciłam za walizkę, wzięłam Sue pod rękę i ruszyłyśmy w stronę kasy biletowej. 
      Do odlotu została jeszcze jakaś godzina. Siedziałam z przyjaciółmi i wspominaliśmy stare czasy, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś przeżyjemy tak wspaniałe chwilę, jednocześnie mieszkając tak daleko od siebie. Nie zorientowałam się, kiedy czas tak szybko zleciał. Nagle z głośników rozległ się głos kobiety "Samolot do Los Angeles startuje za 20 minut. Wszystkich pasażerów prosimy o udanie się na pokład". I w tym momencie wybuchłam płaczem. Przytuliłam najpierw Sue, a potem Davida. Ojciec nie pozwolił mi się nacieszyć przyjaciółmi. Chwycił mnie za rękę i powiedział: - Musimy już iść, kochanie. - Ruszyłam z bratem i tatą w stronę samolotu. Po chwili byliśmy już na pokładzie, a ja doszłam do siebie. W tym samym momencie obiecałam sobie, że w LA zacznę inne życie. Będę korzystać z niego na całego, a przede wszystkim moim celem było rozkochanie w sobie jakiegoś pięknego chłopaka. Miałam przeczucie, które mnie nie pomyliło, jednak nie wiedziałam, że będzie  to taki chłopak, o którym zawsze marzyłam.

sobota, 16 czerwca 2012

1st.

      Były to ostatnie dni wakacji. Z jednej strony pragnęłam, żeby ciągnęły się w nieskończoność, a z drugiej, żeby w końcu się skończyły. Kilka dni przed rozpoczęciem szkoły czekała mnie przeprowadzka z Buffalo do LA wraz z moim ojcem i bratem. Uciekając stąd chcieliśmy zapomnieć o przykrym wydarzeniu związanym z tym miejscem, a mianowicie morderstwem mamy. Co noc śnił mi się ten moment, w którym znalazłam ją z poderżniętym gardłem w salonie. Zawsze budziłam się z płaczem. Mam nadzieję, że przeprowadzka w inne miejsce pozwoli mi spać spokojnie bez tych koszmarów.
      Zaczął się ostatni tydzień wakacji, czyli musiałam już zacząć się pakować, a zamiast tego siedziałam na krześle obrotowym i zastanawiałam się, co zrobię tam bez moich przyjaciół. Nagle jednak rozmyślenia przerwał mi krzyk z dołu. - Meg, Sue do Ciebie przyszła! - po usłyszeniu tego zdania z ust Mike'a, mojego brata, zbiegłam szybko schodami w dół. - No to co, zabieramy się dzisiaj za pakowanie Twoich rzeczy? - powiedziała do mnie Sue. Jak zwykle uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nawet jak było naprawdę źle, to ona potrafiła patrzeć na świat przez różowe okulary i widzieć w nim same pozytywy. - Hm.. No tak. Ale zróbmy to szybko, chcę jeszcze iść na zakupy. - Czy Ty nie potrafisz przeżyć tygodnia bez zakupów? - spojrzała na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami i zaczęła się śmiać, a po chwili pociągnęła mnie za rękę do mojego pokoju. Czuła się tu jak u siebie, ja u niej także. W końcu przyjaźnimy się już od przedszkola. Otworzyła drzwi nogą i znieruchomiała z wrażenia. - Kiedy ostatni raz było tu sprzątane? - Nie wiedziałam co powiedzieć. Po przez moje rozmyślanie każdego dnia całkiem zapomniałam o sprzątaniu. Ona po raz kolejny się zaśmiała i wyciągnęła moja walizkę z szafy. Po kilku godzinach miałyśmy spakowane już wszystkie moje rzeczy i odetchnęłyśmy z ulgą na łóżku. - Obiecaj mi, że na następne wakacje razem z Davidem przyjedziecie do mnie - powiedziałam do Sue, gdy ona w tym czasie wstała i podeszła do okna. - Ależ oczywiście, dlaczego nie miałoby tak być? Jesteś naszą najlepszą przyjaciółka. Oboje mamy nadzieję, że nie znajdziesz tam nikogo lepszego od nas - odparła z zaniepokojeniem w głosie, ale jednak wciąż z uśmiechem na twarzy. Popatrzałam na nią z wielkimi oczami. - Jak mogłabym znaleźć kogoś lepszego od was? - podeszłam do niej i przytuliłam ją. Nagle do pokoju wparował Mike. Popatrzał na nas, i zaczął się śmiać. - Co to za lesbijskie przytulanie w moim domu? - zapytał przez śmiech. Przyzwyczaiłam się do jego głupich odzywek. Chwyciłam za poduszkę i rzuciłam w niego. - Dzieci, chodźcie na obiad! - wykrzyczał tata z dołu. Całą trójką pobiegliśmy na dół do jadalni. 
      Po obiedzie Sue szybko zwinęła się do domu, aby wziąć pieniądze na zakupy, a ja zostałam z tatą, żeby pomóc mu sprzątać. - Kochanie, mam dla Ciebie dobrą nowinę - powiedział do mnie. - Jaką? - nagle moje oczy rozpromieniały i spojrzałam w jego kierunku. - Będziemy mieszkać w tym samym wieżowcu co ten Twój ulubiony raper. Jak mu tam? Soulja? - i w tym momencie rozległ się pisk na cały dom. Zaczęłam skakać, przytulać i całować tatę. Teraz wiedziałam, że życie w LA będzie cudowne i szybko wyciągnęłam mojego Iphona i wystukałam na nim smsa do Sue: "Dziewczyno, bierz szybciej te pieniądze i dawaj do mnie! Muszę Ci powiedzieć coś ważnego!". Zanim się obejrzałam, przyjaciółka była już u mnie. Szybko jej opowiedziałam jaką nowinę przekazał mi tata. Obydwie zaczęłyśmy piszczeć z radości i aby zakupy były jak najbardziej udane szybko się na nie wybrałyśmy. Moim celem było kupienie czegoś, w czym będę mogła pokazać się mojemu przepięknemu, przyszłemu sąsiadowi.